Obserwatorzy

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Nic więcej się już nie wydarzy, prawda?

Kumulacja zła z tego roku chyba została już przeze mnie wykorzystana, postanowiłam zatem spisać wszystkie plusy ujemne i dodatnie. Parafrazując mistrza, Wałęsę Lecha.

Nie był to dobry rok. I podobno Sylwester zapowiada wszystko, co wydarzy się w kolejnym roku. Jest w tym wiele prawdy - zadziwiająco często leżałam pijana na różnych dywanach,  niekoniecznie pod choinkami. 

Już źle się zaczął - studniówka. Najdziwniejsza impreza, na jakiej było mi dane być. Później na emocjonalnym rollercoasterze osiągnęłam dno gorsze, niż się spodziewałam na samym początku - odszedł. To rzuciło się ogromnym cieniem na ten rok, mam nadzieję, że kolejny będzie wolny od jakiegokolwiek wpływu tamtego bagna. Inaczej, wkopię się jeszcze gorzej w łańcuch rzeczy złych i zbędnych, jak jedzenie żelatyny.

Sądziłam z resztą, że to pozostawi tylko wymierne ślady psychiczne - takiego wała jak Polska cała. To, co się wtedy stało uaktywniło we mnie pewien smutny gen. Żeby było zabawniej, w Polsce go nie zatrzymam, nie na fundusz. Albo płacę sto tysięcy i mam spokój... na trzy lata, albo walczę z wiatrakami za pomocą leków. Nie powiem, dokładnie co to za gen i choroba. Nie chcę tego ujawniać, jeżeli ktoś ma wiedzieć - albo już wie, albo się domyśli po tym, co powiedziałam teraz.

I tutaj się pojawia element leżenia po pijaku. Bardzo dużo piłam w tym roku, są takie okresy, gdzie ciężko mi załapać jakiś dłuższy czas, kiedy nic nie spożywałam. Nie wolno mi tego robić, bo sama sobie pogarszam stan zdrowia, jednak bardzo długo traktowałam trunki jako odskocznie. Nie polecam nikomu, to tylko pogarsza wszystko o poczucie winy. 

Ale mimo wszystko maturę zdałam, na studia się dostałam. Jeżeli chodzi o naukę - nie mam powodów do narzekań. Studiuje na jednej z najlepszych uczelni w kraju, sprawia mi to ogromną radość. Poznałam dzięki studiom ogrom cudownych osób, z którymi mam o czym rozmawiać, nawet jeżeli jest to rozmowa o kompletnych głupotach, Można nawet powiedzieć, że jest to zalążek znajomości na zawsze, ponieważ jesteśmy grupą ludzi, których przynajmniej coś łączy - nie tak jak w przypadku moich poprzednich... znajomych? Bandy ludzi, z którymi marnowałam czas, tak chyba lepiej powiedzieć. Szczerzej. 


Ten wpis kompletnie nie ma ładu i składu, jak i zawartość tego roku. Mojego pierwszego w pełni wegetariańskiego roku - nie zjadłam w tym roku nic, co miałoby twarz. Jest mi to całkiem na rękę, lepiej się z tym czuje. Oczywiście, nigdy nie zrobiłam z siebie wege ekstremistki i nie zamierzam tego zmienić. Mój talerz jest przede mną albo czeka na umycie, Inne talerze mnie najmniej interesują, jak dla mnie każdy może pożerać dziennie dwie całe krowy i połowę świni, resztę zostawiając na zmarnowanie. Nie zbawię świata, tak jak niektórzy próbują. A z jedzenia nie zrobię stylu życia, to zbyt płytkie, głupie, idiotyczne i żałosne. Świadczy wyłącznie o tym, jak mało się dzieje dookoła takiej osoby i jak bardzo denne życie prowadzi taka jednostka. Dookoła mnie jest tak wiele ciekawych rzeczy, że jedzenie jest tylko przyjemnością i przerywnikiem a nigdy nie jest sensem.

Od lipca też pojawił się przerywnik tematyczny w burdelu na kółkach - pewien starszy ode mnie człowiek.  Sokół, bo o nim mowa, nie pozwala mi na siebie mówić Sokół. Jednak pozostaniemy przy nazywaniu go Sokołem, bo Damian brzmi za mało a(u)rtystycznie. Jest artystą, cholernie dobrym i kurewsko leniwym artystą. Potrafi rysować czy malować na każdym materiale takie cuda, że to się w głowie nie mieści. Większość nie wierzy, oglądając koszulki, które zrobił, że to ręczna robota. I to tylko tyle o jego zaletach, innych nie znam. Wcale nie jest przystojnym kucem o najdłuższych męskich włosach, jakie można zobaczyć na ulicy. Ja osobiście dłuższych nie spotkałam.
Stary człowiek ale jeszcze może, odstawia takie pogo, że ech, widać lata praktyki. 
Co do ośmiu lat różnicy - można to przeskoczyć, chociaż czasami bywa problematycznie. Dzisiaj sobie uświadomiłam w czasie rozmowy z nim, że jak ja ząbkowałam to on już leczył pierwsze dziury w mleczakach. I to było dość dziwne uczucie. 

Z rzeczy ważnych, mniej ważnych ale czołowych - zdecydowanie tyle. Trzymajcie się jakoś, miejcie lepszy rok od mojego mijającego. 

Ahoj i na morze.