Obserwatorzy

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Życie dookoła trumny.

Ten post jest dla mnie bardzo osobisty, nigdy nie sądziłam, że będę się z tego rozliczała. Jednak mam ku temu powodu - ilość osób piszących do mnie o śmierci jest... przerażająca. Śmierć pojawia się w różnych odsłonach - własnej, cudzej, zamierzonej lub przypadkowej.
Jak mawiają mądrzejsi ode mnie, wiedza jest empiryczna (empiryzm głosi poznanie przez doświadczenie), a ja się z tym poglądem zupełnie zgadzam. Zapytasz, skąd wiedza na temat życia w cieniu tragedii.
A teraz słońce świeci zimnym blaskiem i niebo poszarzało

Gwiazdy przyćmiły chmury i łzy, 

A wszystko, czego pragnę, odeszło...

A wszystko, czego pragnę, odeszło...

Minęły już prawie dwa lata od śmierci mojego przyjaciela. W czwartek rano, zmierzając na autobus, dowiedziałam się, że nie żyje. Początkowo wmawiałam sobie, że pewnie miał wypadek samochodowy, że choroba go pokonała a najlepiej, że była to pomyłka. Po dwóch godzinach dostałam od mamy smsa - On się powiesił. Nogi mi się ugięły, świat zawirował i zaczęłam krzyczeć na środku sali chemicznej - nie chciałam zostać tego dnia sama w domu, zbyt mocno się bałam samotności. Utraciłam jednego dnia starszego brata, kucharza i powiernika, nie zapominając o towarzyszu spacerów z Basią. Basia go uwielbiała, na jego widok przestawała płakać i czekała, aż ją weźmie na ręce albo posadzi sobie na barana. Niemal codziennie chodziliśmy razem na spacery wieczorem, gadaliśmy i przemierzaliśmy Zamość niczym dwóch odkrywców nowych lądów. 
Odkąd informacja o samobójstwie się potwierdziła szukałam kwiaciarni, gdzie mogliby mi wykonać szarfy na zamówienie, żadnego tandetnego ostatniego pożegnania tylko coś bardziej osobistego - od dziecka aż po grób ewentualnie zwykłe - przepraszam. 
Za co przepraszałam? Nie było mnie przy nim, kiedy coś się zaczęło na tyle chrzanić, aby się zabił, gdy mnie potrzebował - miesiąc nie dawał znaku życia a ja nie zadzwoniłam nawet, bo czekałam, aż przyjedzie.
Szarfy nie zdobyłam, pogrzeb odbył się w sobotę. Idealnie pamiętam kolor trumny i jego portret na niej, jego złamany nos i spojrzenie spod grzywki. Od tamtej pory nie weszłam do tego kościoła, w którym odbywała się ceremonia pogrzebowa. Jednak zawsze trafiam na jego grób, mam drogę wyrytą w pamięci niczym mapę.
Nie wrócił i już nie wróci. Nie pomogło moje płakanie przy krzyżu z jego imieniem. Nie pomogło krzyczenie przy marmurowym grobowcu, tak samo jak mówienie do krzyża, opowiadaniu o wszystkim, co się wydarzyło. Jedyne, co pomogło - sytuacja prozaiczna, a zarazem jedna z najdziwniejszych w moim życiu. Przed poprawianiem pierwszego semestru z matematyki i fizyki wybrałam się na cmentarz, żeby z nim pogadać, robiłam tak codziennie lub co kilka dni. Wieczorem, kiedy w zimie niebo jest tak pięknie różowe, powiedziałam ,,Trzymaj kciuki za fizykę, nie umiem jej - z matematyką sobie jakoś poradzę``. Rezultatem moje wypowiedzi była trójka z fizyki i niezaliczony semestr z matematyki.

Jednak dość tej retrospekcji, mam nadzieję, że teraz już pojmujecie, skąd wiem o rzeczach, które zaraz opiszę.


Więc czy po tym wszystkim


Będziemy kłamać i kolejnego dnia?

I poprzez to wszystko

Znajdziemy jakąś inną drogę

Prowadzącą przez chrząstki i płyny

A ty przyszłaś się gapić czy zmyć krew?


Jak sobie radzić z utratą bliskiej osoby i jak się to (potencjalnie) odbija na człowieku?
- Nie krępuj się - płacz. Lepiej jest się wypłakać, wykrzyczeć, wydrzeć niż dusić wszystko w sobie.

- Często, kiedy tylko potrzebujesz bywaj na cmentarzu i mów do tej osoby tak, jakby żyła. Pomaga w procesie stabilizacji emocjonalnej.
- Nauka. Mi od pamiętnego czwartku przez następnych pół roku niemal historia zajmowała czas na tyle, aby nie myśleć - notatki, teksty, kolejne książki. Zajmowałam swoją głowę na tyle, na ile mogłam. 
- Wyplatanie. Indianie bardzo często zalecają zaplatanie rzemyków, nici etc - razem ze splotem oddajesz światu swoje myśli a oczyszczasz własny umysł.
Jak się odbija:
- Od tamtej pory nawet nie ma mowy, abym spała przy wyłączonym świetle. Mała lampka zawsze się pali, inaczej miewam ataki paniki. Nawet przy Mateuszu, czego nie powinnam mieć bo nie jestem sama. Generalnie od śmierci ... mam problem z ciemnością - boje się tego, co mogę w niej spotkać.
- Krzyczę w nocy. Nie zawszę, jednak zdarza mi się to od tamtego czasu.
- ... Śni mi się po nocach. Często miewam sen, w którym okazuje się, że .... żyje i mieszka w bloku niedaleko pracy mojej mamy, gdzie chowa się przed jakimiś dziwnymi ludźmi. Później budzę się z płaczem i  kilka dni nie mogę dojść do równowagi emocjonalnej.
- Wszelakie nerwice, stany lękowe i depresje, jednak tutaj pozostaje mi wyłącznie skierować taką osobę do specjalisty nim będzie za późno.

CHCE SIĘ ZABIĆ!!
Najpierw pomyśl o swojej mamie. Przez dziewięć miesięcy nosiła Cię w sobie, wychowała i starała się, aby nigdy Ci niczego nie brakowało. Widziałam w życiu matki, które utraciły dziewiętnastoletnich czy dwudziestokilkuletnich synów. Jedną znam na tyle, aby Ci powiedzieć, że nie doszła do siebie, nawet w połowie przez długi czas. Nawet w jej twarzy wyryła się ta strata. Wiem, co mówię, znam ją od bardzo dawna.
Dziewczyna/ chłopak mnie nie chcę.
Nigdy ale to przenigdy potencjalny partner nie jest powodem do odebrania sobie życia. Pokazujemy tym samym słabość, a słabość nie jest dobrym doradcą. Tego kwiatu jest pół światu, jak mawiają niektórzy. W tym powiedzeniu jest dużo razy, nie ma ludzi, których nie zastąpimy. Dodatkowo nici naszego życia plączą się tak, abyśmy zawsze natrafili na odpowiednią osobę lub powołanie. Jednorazowa porażka jest tylko wyznacznikiem w drodze do celu - szczęścia. A nie osiągniemy go, zabijając się. Śmierć wyłącznie zrani naszych bliskich a dla każdego znajdzie się chociaż jedna osoba, która go opłaczę.

~~~~~~~~~~~~~0~~~~~~~~
Tyle.
Komentujcie, to dla Was piszę tego bloga i czekam na Wasze opinię i refleksje.

21 komentarzy:

  1. I w sumie tak jak pisałam na asku, zaskakujesz bardzo pozytywnie. Bo choć z pozoru notka o radosnych rzeczach nie opowiada, to końcówka jest bardzo podnosząca na duchu. Naprawdę świetny tekst, skłaniający do refleksji, dziękuję Ci. // O.

    OdpowiedzUsuń
  2. Taltos, to bardzo smutne, az sie poplakalam, rownies kiedys probowalam popelnic samobojstwo ale po dlugiej rozmowie z mama nie moglam.. po prostu nie moglam jej zostawic, bylam samolubna. Ta notka na pewno kiedys sie przyda kazdemu, dziekuje i czekam na nastepna :')

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję Taltosku za tą notkę, jak zawsze fantastyczna i dopracowana pod każdym względem poza błędem o którym napisałam Ci na asku.
    Jak zawsze bardzo mi się podoba i tylko bardziej odciąga mnie od samobójstwa, które kiedyś prawie popełniłam i czasem znowu mam ochotę ale tego nie zrobię. Dziękuję! Kocham Cię Mamuś.

    OdpowiedzUsuń
  4. Poryczałam się jak bachor. I chce mi się śmiać. Po prostu śmiać, bo nie mam pojęcia, jak mogłam być tak popieprzona i nie doceniać życia.
    Świetna notka, Taltosku.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem emocjonalnym kamieniem. Teraz w oku mam łzę. Jedną. Bo więcej nie umiem, ale jak na moją osobę to i tak dużo. Napisałaś to tak pięknie! Dziękuję Ci za ten post. Jest piękny.

    OdpowiedzUsuń
  6. Chce napisac komentarz,ale nie moge znalesc odpowiednich slow by wyrazic jaki piekny jest ten post. Mam nadzieje,ze komus on pomoze.

    OdpowiedzUsuń
  7. To jest moja pierwsza notka którą czytam mimo iż snajperką jestem od dawna. Skłoniła mnie abym przeczytała wszystkie inne. Zazwyczaj nie czytam blogów ani niczego takiego, ale tu zrobię wyjątek. Wszystko tu jest ciekawe i podnoszące na duchu. Wspaniały blog Taltosie. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Totalnie mnie to... wzruszyło? Nie, to nie jest odpowiednie słowo. Rozwaliło? Hm, chyba coś w ten deseń. Ta notka jest piękna. Teraz to bardzo zrozumiałe dlaczego nie lubisz poruszać tego tematu. Trzymaj się, jesteś cudowna!

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobra, chciałam skomentować ale się pobeczałam, a Desert Song mnie całkowicie dobiło. Cholera, a MCR mnie zawsze wyciągało z doła po tym wszystkim :-:
    Dziękuję.
    Jeśli się nie obrazisz, podrzucę komuś linka do tego, szczególnie zaznaczając ostatni akapit.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, nie pisałam tego przecież dla siebie. ;)

      Usuń
  10. Cudowna notka Mamo! Bardzo mnie poruszyła, nie sądziłam, że będziesz o tym chciała kiedykolwiek mówić. Notka wzruszająca, cieszę się, że wznowiłaś bloga. Pisz jak najczęściej, kocham je czytać!

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetna notka, naprawdę! Bardzo mnie wzruszyła.
    Z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy, świetnie Ci to idzie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Trafia w sam środek. Czekam na więcej notek, bo naprawdę świetnie piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Taltos, genialny wpis. Udało ci się poruszyć kilkoma słowami tyle osób - też się popłakałam. Brawa za odwagę też, bo trzeba mieć jaja Taltosku, żeby otwarcie poruszać takie tematy i jestem pełna podziwu. Czekam na kolejne wpisy :) <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Taltos, cudowna notka... Sama kilkakrotnie bylam o krok od popelnienia samobojstwa. Dziekuje.

    OdpowiedzUsuń
  15. Taltosku, ta notka jest taka prawdziwa, popłakałam się jak dziecko. Mimo tego smutnego tematu, ostatni akapit jest taki motywujący do działania, żeby zrobić coś, by było lepiej, poszukać innych , lepszych rozwiązań.
    Takie słowa jak te, które napisałaś, uświadamiają mi, jak głupia byłam, nie szanując życia.
    Dziękuję Ci za ten post.
    Trzymaj się, Mamo

    OdpowiedzUsuń
  16. Kurcze, czytając tą notkę zrobiło mi się tak niepowtarzalnie smutno. Jest pięknie napisana, na pewno wezmę sobie te słowa do serca.
    Trzymaj się Taltosiku. < 3

    OdpowiedzUsuń
  17. Płaczę. Wybiłaś mi tą notką samobójstwo z głowy ostatecznie i sto razy skuteczniej niż wszelkie pocieszenia. Dziękuję.
    A czysto technicznie - uwielbiam czytać Twoje wypowiedzi, mają genialny styl. Zauważyłam, że umykają Ci ogonki od literek, ale to nie ma znaczenia, czepianie się szczegółów.
    Dziękuję za przekaz notki, bo byłam blisko i nic nie działało. To działa. Dziękuję. Jesteś cudowna Taltosku.

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetny post, serio. Bardzo Ci współczuję ze względu na stratę bliskiej osoby. Pisałam kiedyś do Ciebie na temat złych zamiarów przyjaciółki - Twoje słowa prawdopodobnie ją uratowały, dziękuję. Czekam na kolejną notkę! Jesteś cudowną -nie boję się tego powiedzieć- pisarką.

    OdpowiedzUsuń
  19. Przepraszam za sylwestra .. Wtedy nie wiedziałam dopóki mi nie wytłumaczyłaś .

    Ps: Fajny blog ;)

    OdpowiedzUsuń